W końcu koleś w USA jest nazywany Bogiem Nerdów więc komercję musi dobrze czuć, ale ja wolę to nazywać wyczuciem popkultury ;). Widać, że się zna bo cytatów z niej jest sporo w jego scenariuszach i to czyni je przede wszystkimi świetnymi. Oprócz tego świetne poczucie humoru.

Szkoda, że nie był facet bardziej ogarnięty jak pisał Alien Ressurection, bo spier*ił całą dotychczasową serię zasraniec.

To nie do końca jego wina w sumie. Miał dobre pomysły, ale musiał przerabiać scenariusz.

Whedon: "It wasn't a question of doing everything differently...it was mostly a matter of doing everything wrong...They did everything wrong that they could possibly do...it wasn’t so much that they’d changed the script; it’s that they just executed it in such a ghastly fashion as to render it almost unwatchable."

Spoko, można winić Jeuneta, że jego przeniesienie scenariusza na taśmę filmową nie było dobre(choć akurat od trójki najwięcej do powiedzenia mieli producenci), to uczciwie można dodać, że dostał gówniany materiał do pracy. Skoro sam Whedon powiedział 'it wasn’t so much that they’d changed the script', to większość winy leży po jego stronie.

Z resztą gdyby ten facet miał wtedy trochę klasy, w ogóle by się za pisanie scriptu nie brał z szacunku dla poprzednich części, gdzie Fincher zakończył ostatnią sceną całą serię.

Akurat to skryptu z trójki też można mieć sporo zastrzeżeń. Szczególnie pod względem logiki, a fani drugiej części zarzucają mu też inne rzeczy.

Bo fani drugiej części nie rozumieją, że Cameron podążył zupełnie inną drogą niż R. Scott i podarował nam jeden wielki rozp*dol dla typowych filmów akcji lat 80', stąd też obecność Biehna, na szczęście siła tego świata była tak wielka, że film też był wielki, ale po prostu inny. A trójeczka to rewelacyjny powrót do korzeni, oczywiście mówię o wersji specjalnej, bo kinowa była po prostu jakaś niedorobiona. Dlatego ja w 4 widzę inspirację Aliens, ale jest tylko jeden Cameron przecież :)