" jeśli nie jesteś fanem twórczości Jima Jarmusch, nie zrozumiesz filmu"
Powyższy cytat pojawia się co rusz pod komentarzami negujące "wybitność" tego filmu. Cóż, fanem nie jest i chyba dobrze mi z tym, bo film jest okropnie tępy. Zupełnie jak jego bohaterowie stojący nad przepaścią i zastanawiający się, co zjadłem na kolację 21 lat temu. Potem widzą jak ludzie lecą w dół i gadając o podwieczorku.
Irracjonalność w scenariuszu, debilne zachowanie głównych postaci spowodowały daleko idące niepokojone w mojej głowie, co ty człowieku oglądasz!?!?!?!
Jak wyżej film dla specjalnej grupy, która tylko z sobie znanych powodów jest specjalną grupą.
Jeżeli odbierasz ten film literalnie bez żadnej interpretacji to nie dziwię się, że masz takie zdanie. Za pierwszym razem sam byłem zażenowany, ale po roku zrobiłem rewatch i wyciągnąłem o wiele więcej.
Ja tylko dziękuję opaczności, że oglądnąłem sobie go na Netflix, bo jak czytałem niektórych, poszli na to do kina. Ten film + kino + bilety = b. zła decyzja.
Jakbym miał poświęcić czas na dojazd, zakup biletu i siedzenie w kinie, już wolałbym wydać tą kasę na wspólny obiad z bezdomnym. Przynajmniej zrobiłoby się dobry uczynek, może i towarzysz opowiedziałby coś ciekawego (ciekawszego od scenariusza w/w filmu).