Główny bohater - Oppenheimer w zasadzie chodzi od miejsca A do miejsca B na podstawie poleceń ludzi wokół niego. W filmie kilka postaci mówi, że stał się politykiem. Doprawdy? Na większości scen w których to Oppenheimer uczestniczy w zebraniach nie widać jakiejkolwiek idei, energii, siły walki czy sprawczości. Patrząc na zachowanie od mimiki twarzy po ruch całego ciała mam wrażenie że jest tam mimo własnej woli. W zasadzie tak jest w całym filmie, aktor wcielający się w jego postać w każdej scenie, w której uczestniczy Emily Blunt i Robert Downey znika, jego nijakość i brak charakteru powoduje, że film staje się miętki. Wszedłem z kina i nie zapamiętałem żadnej sceny. Blisko mu tym do Avatara 2.